poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 8


Obecność sama teraz nie wystarczy szczęściu mojemu,
Udowodnij i na wszystko przyrzeka
Będziesz jak wtedy ten
(Jak)
Ten sam, taki sam
                                                       Kasia Wilk- Pierwszy raz

Zasady ruchu drogowego? Ograniczenia? Dbanie o bezpieczeństwo? Co to dla mężczyzny który jest w stanie skoczyć w ogień za kobietą. Za kobietą która cierpi, a Jego przy niej nie ma. Jak najszybsze znalezienie się przy jej boku jest teraz priorytetem. Droga, którą normalni ludzie pokonują w niecałe dwie godziny, jemu zajęła godzinę. Nie upewniając się, czy samochód na pewno został zamknięty wbiegł do szpitala. Pragnął teraz jak najszybciej znaleźć się przy jej boku. Dowiedzieć się co się stało, jak to się stało. Sala numer 16. Przy łóżku stoi lekarz z pielęgniarką, a przed salą siedzi Iwona z Sebastianem.
- Co z nią? 
- Złamana noga, żebra, wstrząs mózgu i ogólnie jest cała poobijana. Lekarze mówią, że miała dużo szczęścia. 
- Wiesz kto mógł jej to zrobić? - wtrąca chłopiec.
- Tak. Panie doktorze mogę do niej wejść? 
- Oczywiście, stan jest stabilny, nad ranem powinna się wybudzić. 
Oboje weszli do sali patrząc na jej bezbronne, okaleczone ciało. Tak bezbronnie leżała na łóżku. Jej kruche ciało uległo takim katuszą.  Co może czuć mężczyzna widząc kobietę, której obiecał, że będzie ją chronić a tego nie dotrzymał? Poczucie winy? Obwinianie się za to zdarzenie. Ale przecież nie mógł przy niej siedzieć 24 godziny na dobę. On też miał swoje życie, karierę. Nie powinien się obwiniać, bo przecież nikt nie przewidział takiego biegu wydarzeń. Nie był na sali sam. Była z nim Iwona. Sebastian przyglądał im się przez szybę.
- Zbyszek - niepewnie zaczęła - możesz powiedzieć mi co wiesz na ten temat? Sąsiadka mówi, że przyszedł do niej wczoraj jakiś mężczyzna, awanturował się i ją pobił. Wiesz coś na ten temat? Czy grozi jej coś jeszcze?
Niechętnie, ale musiał opowiedzieć Iwonie o tym wszystkim. O tym jak traktował ją Jan, jak cierpiała, że udało jej się wyzwolić z tego toksycznego związku, że obiecał jej, że ją ochroni i nawalił. Nie, on nie nawalił. Ona też nie była ostrożna otwierając drzwi. Stało się i nie ma co gdybać. Teraz najważniejsze jest to, żeby wyszła z tego cała i zdrowa.
 - Wracacie do Rzeszowa?
- Nie, przenocujemy u rodziców. Dominika u nich jest, a nie chce wracać nocą.
- Dobrze. Zbierajcie się już, widzę że mały jest zmęczony.
- Na pewno zaśnie w drodze. Ty też powinieneś się zbierać, bo widzę, że ledwo się trzymasz.
No tak, od rana siłownia, po południu trening i droga tutaj. Zero odpoczynku, ale nie mógł jej opuścić. Nie chciał.
- Dam sobie radę.
- Zbyszek, jedź do domu się przespać. Założę się, że Majka bardzie ucieszy się widzą twoją wyspaną i wypoczętą twarz niż zmęczoną i zadręczającą się.
- Dam radę, prześpię się na fotelu. Będzie dobrze.
Wiedziała, że Bartman jak się uprze, nic nie będzie w stanie go przekonać więc nawet nie podejmowała tego prób. Pożegnali się i opuścili szpital.
Sekundy ciągnące się jak godziny były katorgą. Czekanie, żmudne czekanie doprowadzało go do szaleństwa. Mimo iż jego powieki stawały się coraz cięższe, nie chciały opaść. Były chwile, kiedy udało mu się zamknąć oczy, ale te drzemki trwały krótki minuty. W między czasie dzwonili koledzy z kadry, Lila. Wszyscy martwili się o nią. Jednak lekarze zapewniali, że stan jest stabilny i musimy czekać aż jej organizm, zdecyduje się na wybudzenie, kiedy nabierze tyle sił by pozwolić otworzyć jej oczy.
Za oknem świta, a jemu udało się przysnąć tylko na kilka godzin. Służba zdrowia dała się przekonać do tego by mógł zostać na noc w szpitalu. Kiedy jesteś zmęczony, nawet drewniane krzesełko staje się wygodnym miejscem do spania. Teraz, kiedy wskazówki na zegarze ściennym wskazują 6:30 znów jest bliski snu. Zaciskając swoje place na jej, z głową na boku łóżka czuwa wypoczywając. Delikatne poruszenie pod jego dłonią, obudziło wszelkie zmysły bruneta.  Gwałtownie podniósł głowę i spojrzał na jej niewinną twarz z kilkoma siniakami. Powieki lekko zadrżały i uniosły się do góry.
- Zawołam lekarzy - szepnął i wybiegł z sali. Lekarze sprawdzili stan pacjentki, powierzchownie zbadali i zostawili.
- Co ty tu robisz?
- Chyba nie sądzisz, że mógłbym Cię zostawić tu samą?!
- Siedziałeś tutaj całą noc? - kiwnął głową - Dlaczego?
- Słuchaj, wiem, że nawaliłem. Obiecałem Ci, że ten skurwiel Cię już nie tknie, a tym czasem, zobacz co się stało.
- Nie jestem małym dzieckiem, którym trzeba się opiekować całymi dniami.
- Nie o to chodzi, ale po prostu czuję się za Ciebie odpowiedzialny. Za to co Ci się stało.
- Cholera jasna, nie ty jesteś za to odpowiedzialny. To moja wina, nie byłam ostrożna tylko otworzyłam te pieprzone drzwi nie sprawdzając kto za nimi stoi, jasne?
- Dobrze, spokojnie - złapał ją za rękę - teraz już nikt Cię nie skrzywdzi, jasne? Za bardzo mi na Tobie zależy. Jesteś dla mnie ważna.
To prawda. W tym momencie, a w prawdzie od spotkania na Rzeszowskim rynku stała się dla niego najważniejszą osobą pod słońcem. Nie wyobrażał sobie, że mógłby ją teraz stracić? Czy to miłość? Czy nastoletnie uczucie powróciło? Może.
Piątek minął im w przyjemnej atmosferze. Matusiak nabierała sił i już coraz więcej się śmiała przez co i serce Bartmana się radowało.
- Zbyszek - szepnęła.
- Tak?
- Idź do domu!
- Nie - nic nie robił sobie z jej wcześniejszych próśb.
- Bartman, cholera jasna, w tym momencie masz ruszyć swój seksowny tyłek i zapierdzielać do mieszkania się wyspać.
- A nie mogę spać z Tobą?
- Nie.
- Uważasz, że mam seksowny tyłek? - rzuciła w niego misiem który rano przywiózł jej Sebastian - Mam!
- Masz iść do mieszkania, bo się więcej do Ciebie nie odezwę.
- Dobrze, pójdę. Tylko mam jeden warunek.
- Jaki?
- Pozwól mi coś zrobić i obiecaj, że nie oberwę? - nie wiedziała co knuł brunet ale kiwając głową zgodziła się. I już po chwili wiedziała o co chodzi. Usiadł bliżej niej i złapał za rękę tym samym jego twarz zaczęła zbliżać się do niej. Był coraz bliżej. Odległości szybko się zmniejszały. Tylko czy nie było na to za szybko? Czy powinna się obawiać? Nie. Tez tego chciała. Chciała poczuć jego wargi na swoich. Kiedy do tego doszło, stała się szczęśliwa. Szczęśliwa tak jak dawno nie była. Czuła, że to Bartmanowe ramiona dadzą jej poczucie bezgranicznego szczęścia i bezpieczeństwa.

***
Krótko wiem, cóż zrobić?!
A Daja znów zawala. Przepraszam ale wypadł mi taki niespodziewanie spodziewany wyjazd w sobotę, jakkolwiek głupio to brzmi, bo miałam jechać, później nie i wygospodarowałam sobie wolne popołudnie na pisanie, a okazało się, że jadę i wróciłam na połowę meczu. Wtrącając, o wszelkich opóźnieniach będę pisać na ASK'u i TT
Dziś się spóźniam, bo tak trochę na wariackich papierach to wszystko dziś. I założę się, że tydzień taki będzie.
Prostując kilka spraw. Nie wyrabiam się, nie mam siły. Jak wracam do domu, nie mam siły sięgać po laptopa. A nawet brakuje mi chęci do pisania czy czytania w tygodniu.  Zaległości trochę mi się nazbierało, ale myśląc pozytywnie 1 i 11 listopada jest wolne. Nadrobię sobie (chyba)
Mam w nosie, grzecznie mówiąc, opinie osób która nawet nie potrafią się ujawnić. Uzasadnij swoje zdanie konkretnymi faktami to pogadamy. Nie zrazisz mnie jeśli o to Ci chodzi i pisać będę póki mam pomysły i czas! Tak że pozdrawiam.
To co pokonamy ich w barażach? Chce takiego dzikiego DZIKA na boisku.
btw. Mamy Wrześniowego pierwszoligowca! 

10 komentarzy:

  1. nie nawaliłaś, nic się nie stało!:D
    cieszę się że Zbyszek był z nią, i że zbliżyli się! :)
    a cd. odautorskiego to też chcę Dzika takiego na boisku, a najbardziej w wyjściowej 6!
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku absolutnie nie nawaliłaś. Już ja wiem lepiej jak to jest nawalić i przez miesiąc blogów nie ruszyć ;(
    Tylko nawet się nie waż, aby ten pocałunek coś/ktoś im przerwało :P To takie słodkie i w ogóle strasznie się cieszę, że oboje zaczynają coś czuć. Jeszcze nie wiedzą co, ale są na dobrej drodze, by się dowiedzieć ;)
    Daja, dziękuje za miluśki komentarz, ale muszę cię zmartwić. Po następnym rozdziale możesz na prawdę płakać ;)
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu się pocałowali! Ileż można było czekać ;D
    Rozdział genialny! Ty nawaliłaś? Masz niewielkie opóźnienie nie to co ja... haha
    Byle tak dalej i DUŻO weny!
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE NAWALIŁAŚ JEST SUPER <3!
    taaaaak, w końcu się pocałowali :3
    ee tam masz lekkie opóźnienie ja nie dodaje już miesiąc:p
    czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać, że dawna miłość do nich wraca. To niesamowite, że Zbyszek tak bardzo przejął się jej losem. Chyba właśnie tak powinna wyglądać prawdziwa miłość! Nic innego się nie liczy tylko bezpieczeństwo ukochanej osoby!

    OdpowiedzUsuń
  6. i dobrze, że nie obchodzą cię opinie niektórych.. pewnie nie mają odwagi, skoro walą z anonima, a na pewno lepiej od cb by nie napisali :D
    Ps. rozdział świetny :) i wcale nie nawaliłaś .. ważne, że dodajesz rozdziały,które nie dość, że ciekawe to jeszcze wciągają ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zbyszek zachwyca mnie coraz to bardziej. Po meczu jeszcze tutaj wrócę i zostawię po sobie jakiś konkretny komentarz. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Miłość, która kiedyś tam ich łączyła znowu się ożywia. Bartman udowadnia to siedząc cały czas z nią w szpitalu, a on o tym się przekonuje czując się w jego ramionach bezpieczna.

    OdpowiedzUsuń
  9. z góry przepraszam, że komentarz będzie mało (albo wcale) składny, albo coś, ale inaczej nie potrafię. myślę, że w ogóle zostawię coś po sobie, a niżeli miałabym to zostawić bez komentarza, chociaż po ostatnim meczu trochę ciężko mi się skupić.
    przyznaję, przeczytałam i fajnie, że przyjaciele w końcu przejrzeli na oczy, że nie łączy ich nie tylko przyjaźń a coś większego. szkoda, że musiało przytrafić się takie nieszczęście, żeby odkryli prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem Ci ,że Zbyszek z rozdziału na rozdział co raz bardziej mnie zaskakuje, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest taki opiekuńczy, zupełnie nie jak Bartman, którego powiedzmy ,że znamy ze stereotypów i legend o nim krążących. Widać ,że bardzo ją kocha, bo nie gnałby na łeb na szyję do osoby ,której nei kocha, wpadł po uszy!

    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń