piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 5


Dzień mocno chwycić nim on złapie mnie
Otwieram oczy i biorę się w garść 
Nie ma czym przejmować się 
Bo jest paru ludzi, 
Bo jest parę w życiu dobrych chwil 
Bo jest parę złudzeń, które warto mieć by żyć
                                                                                       ~ Ira – Parę chwil


Zimny deszcz spływał po jej ciele. Takiej ulewy nie było od dawna,  ale to nie robiło żadnej różnicy. Uciekała. Musiała biec ile sił w nogach. Nie zawrzała dokąd to ją zaprowadzi. Jak najdalej od niego.  Rękawem szarej bluzy wytarła resztki krwi cieknącej z nosa, która już zostawiła swój ślad na ubraniu. Ulice świeciły pustkami. Czasem przejeżdżał samotny samochód. Dziewczyna czuła się jak zamknięta w wielkiej kuli, która odcinała ją od reszty świata. Wszystko działo się obok niej.  Nie myślała o niczym innym niż znalezieniu się daleka od niego, od tego potwora, o którym łudziła się że ją kocha. Nie liczyły się znikome osoby które potrącała. Czuła się jak w transie. Nagle poczuła ja uderza w coś twardego. Wpadła na czyjąś klatkę piersiową. Wtedy poczuła się bezpiecznie i rozpłakała się bardziej.
- Csss! – głaskał ją po włosach – spokojnie –  płakała bardziej. Czuła się słaba – chodź stąd – przytaknęła. W bartmanowych objęciach udała się do Jego samochodu – Maja, co się stało? Kto Ci to zrobił? Kto Cię tak skrzywdził? -  zarzucił ją lawiną pytań  zajmując miejsce za kierownicą.
- Zabierz mnie stąd, proszę – nieruchomo wpatrywała się w przednią szybę i pracujące wycieraczki.
- Do cholery, powiedz co się stało - był zdenerwowany, ale spokojny – Jesteś cała we krwi, mokra. Będziesz chora – martwił się.  Nagle rozdzwonił się jej telefon. Nie spoglądając nawet na wyświetlacz, odrzuciła połączenie i rzuciła pod nogi – Majka!
- Nie krzycz – powiedziała spokojnie – opowiem Ci wszystko, ale proszę zabierz mnie stąd, chce to z siebie zmyć. Zawieź mnie do jakiegoś hotelu, muszę znaleźć sobie nocleg.
- Jaki nocleg. Nie możesz wrócić do mieszkania? – na samą myśl o powrocie tam, wzdrygnęła się.
- Nie.
- W takim razie jedziemy do mnie – odpalił samochód i kierował się w dobrze znanym im kierunku.
                Całą drogę do wyznaczonego przez Zbyszka celu spędzili w ciszy. On nic nie mówił, bo bal się jej reakcji. Widział, że stało się coś złego, ale jak obiecała, że powie to kiedy znajdzie w sobie siłę wszystkiego się dowie. Ona natomiast nie wiedziała co mu powiedzieć. Wstydziła się tego co się stało. Pracujące na przedniej szybie wycieraczki były dla dziewczyny jedynym miejscem na którym przez całą drogę skupiała swoje spojrzenie.
- Jesteśmy na miejscu – otworzył jej drzwi tym samym przerywając milczenie. Maja wysiadła i udała się do budynku wysyłając mu tylko  uśmiech bez wyrazu –Proszę – podał jej jakąś koszulkę i dresy - Tam jest łazienka, w szafce pod zlewem są świeże ręczniki Przebierz się, umyj, jest do Twojej dyspozycji. Porozmawiamy jak wrócisz – Matusiak,  udała się we wskazanym kierunku, a on wstawił w kuchni wodę na herbatę
                Zrzuciła z siebie przemoczone i brudne ubrania, bieliznę. Weszła pod prysznic.Gorąca woda obmywała jej ciało z zdarzeń dzisiejszego dni. Bóle, łzy, wstyd spłynęły z niej. Poczuła się swobodniejsza, spokojniejsza. Owinęła swoje ciało ręcznikiem po  czym dokładnie je wytarła.  włożyła na siebie pożyczone od Zbyszka ubrania. Przetarła rozmazany tusz i szminkę, a włosy związała.  Czuła w sobie nową siłę, była zgubiona, ale silna.
- Zrobiłem herbatę – powiedział zielonooki, kiedy wyszła z łazienki. Podął jej kubek i usiadła na fotelu w pokoju. Spędzili kilka chwil w ciszy.
- Dziękuję – szepnęła.
- Za co?
- O nic nie pytasz, nie nalegasz, po prostu jesteś - uśmiechnęła się, szczerze.
- Nie nalegam, ale powiedz mi tylko czy to przez Janka?– zapytał.  Wspomnienie wróciło, uderzyło w nią jak kubek gorącego napoju w podłogę.
- Przepraszam – Zibi zerwał się po ręcznik, a ona zabrała się za zbieranie szkła – Cholera – rozcięła sobie kciuk.
- Daj to – złapał jej dłoń i szybko owinął kawałkiem ręcznika papierowego – niezdara z Ciebie – zaśmiał się i wywołał tym samy uśmiech na jej twarzy.
- Przepraszam– powiedziała kiedy zaklejał jej ranę plastrem – sprawiam same kłopoty – spojrzała się w te hipnotyzujące tęczówki swoimi w których zawiesiły się łzy.
- Nic się nie stało, mała – otarł jedną, której udało się wypłynąć – Nie płacz. Gotowe – przykleił na ranę kawałek plastra.
 - Słuchaj, nie możesz wszystkiego w sobie dusić, powinnaś się komuś wygadać będzie Ci lżej – przekonywał ją – Jaka jest prawda? Co dziś się stało?  
- Spójrz – wstała i podniosła kawałek koszulki ukazując swoje plecy na których roiło się od fioletowych siniaków.
- Majka, co to jest? Przecież to ślady pobicia – momentalnie znalazł się przy jej boku i delikatnie uniósł materiał by spojrzeć na brzuch, biodra. Tam też było ich kilka – Kto Ci to zrobił?– był zdenerwowany. Aby dalej tego nie oglądał szybko spuściła koszulkę. Po jej twarzy spłynęły łzy.
- On mnie pobił – szepnęła.
- On to znaczy kto? Janek?
- To nie pierwszy raz, a dziś to była błahostka z tym co się działo w Stanach – kontynuowała – Tam, musiałam siedzieć w domu i być na każde jego skinienie. Dla niego wszystko musiało chodzić jak w zegarku. Tak jak ON chciał, a jeśli coś było nie tak dostawałam. Nawet zdenerwowany klient był powodem do wyżycia się na mnie. Wiele razy lądowałam w szpitalu. Złamane żebra, noga, ręka, obojczyk, wstrząs mózgu. Zawsze przepraszał, obiecywał, że to ostatni raz, że już więcej nie będzie – mówiąc to wszystko wracały wspomnienia, wracał ból
- Nikt się tym nie zainteresował? – był oszołomiony. Nie było go przy niej przez te lata a ona tak cierpiała.
- Zawsze lekarz który mnie przyjmował był jakimś jego znajomym, a Janek wymyślał dobre wytłumaczenie na moje objawy. Wierzyli mu.
- A dziś? Co stało się dziś?
- Wrócił wcześniej z pracy, a ja dopiero co zdążyłam wejść do mieszkania ze spotkania z Lilką. Zobaczył, że nie ma obiadu i nie rozpakowałam zakupów. Wpadł w szał. Najpierw krzyczał, darł się na mnie
- Ty mała, wredna suko. Nie dość że jesteś moją utrzymanką to jeszcze nic nie możesz dla mnie zrobić? Czy ja kurwa proszę o tak wiele? – podszedł bliżej i wycelował w jej policzek – miał być obiad na stole ja wracam do domu, a tu co? Zakupy w torbach i brak obiadu. Jesteś beznadzieja.
- Nie mów tak, zaraz wszystko będzie gotowe – broniła się, ale złość w jego oczach rosła. W szarych tęczówkach zapaliły się ogniki wściekłości, grozy.
- Co robiłaś cały dzień? Pewnie pieprzyłaś się z tym nieudolnym siatkarzyną? – drwił – Tolerowałem Twoje wcześniejsze wyskoki, ale nie myślałem, że upadniesz tak nisko.
- Nigdy Cie nie zdradzałam – wykrzyczała, czuła w sobie siłę by się postawić – w przeciwieństwie do Ciebie.
- Zły ruch kochanie, zły ruch – w tym momencie Jego spodnie zostały pozbawione paska, którym z całej siły zaczął uderzać w jej nogi. Chciała poderwać się do ucieczki, ale zatarasował jej drogę i wymierzył cios w twarz. Upadła – stajesz się coraz bardziej agresywna, ciekawe czy tak samo wykażesz się kiedy to będzie potrzebne – ze zwycięską miną wyszedł z kuchni – Idę na piwo. Policzymy się jak wrócę – Otwierane drzwi były ostatnim dźwiękiem jaki słyszała.
- Udało Ci się uciec?
- Wiedziałam, że jak wyszedł na piwo to wróci wieczorem pijany i będzie gorzej, dlatego postanowiłam w końcu coś zrobić, spróbować zerwać z takim życiem. Tutaj było mi to łatwiej zrobić niż w Stanach. Tam nikogo nie znała. Po prostu zawinęłam telefon i portfel i uciekłam. Resztę historii znasz – siedziała zapatrzona w taflę już zimnej herbaty.
- Zabiję skurwysyna – walnął pięścią w obicie kanapy.
- Zbyszek to nic nie da. Nie chcę, żebyś miał kłopoty – była roztrzęsiona. Wiedziała, że Bartman jest porywczy i wybuchowy, ale nie mogła pozwolić na to, żeby przed Ligą Światową narobił sobie problemów, bo za głupstwo, nieodpowiednie słowa Bielski zniszczył by jego życie, karierę.
- Zbyszek co teraz? – po chwili ciszy przemówiła – Przecież on mnie znajdzie i zabije.
- Ze mną nic Ci nie grozi, rozumiesz? – złapał jej twarz w dłonie i wpatrywał się w morskie tęczówki.
- Przecież nie możesz siedzieć ze mną dwadzieścia-cztery godziny na dobę, masz swoje życie.
- Jutro przenoszę się z powrotem do Warszawy, muszę oddać to mieszkanie i pojedziesz ze mną. Tam nie powinien Cię znaleźć.
 - Nie, ja nie mogę siedzieć Ci na głowie – zapierała się.
- Słuchaj w takiej sytuacji Cię nie zostawię, a na pewno nie dam Ci tam wrócić. Jedziesz ze mną i nie przyjmuję odmowy.
- Dobrze, dziękuję – jego pomoc była dla niej ratunkiem – Mogłabym się położyć? Jestem zmęczona.
- Jasne, chodź – zaprowadził ją do swojej sypialni i wskazał łóżko – Jest całe Twoje –delikatnie musnęła jego policzek w geście podziękowania i wskoczyła pod satynową pościel przesiąkniętą jego zapachem. Nie potrzebowała wiele czasu by odpłynąć.
Zimny deszcz spływał po jej ciele. Takiej ulewy nie było od dawna,  ale to nie robiło żadnej różnicy. Uciekała. Musiała biec ile sił w nogach. Nie zawrzała dokąd to ją zaprowadzi. Jak najdalej od niego.  Rękawem szarej bluzy wytarła resztki krwi cieknącej z nosa, która już zostawiła swój ślad na ubraniu. Ulice świeciły pustkami. Czasem przejeżdżał samotny samochód. Dziewczyna czuła się jak zamknięta w wielkiej kuli, która odcinała ją od reszty świata. Wszystko działo się obok niej.  Nie myślała o niczym innym niż znalezieniu się daleka od niego, od tego potwora, o którym myślała że ją kocha. Nie liczyły się znikome osoby które potrącała. Czuła się jak w transie. Nagle poczuła ja uderza w coś twardego. Wpadła na czyjąś klatkę piersiową. Jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz i obleciał strach. Odsunęła się, ale czuła zaciśnięte palce na swoich nadgarstkach. Stała twarzą w twarze z swoim koszmarem, koszmarem który kochała. Kiedyś kochała. Teraz odnosiła się do niego z obrzydzeniem i pogardą. Był dla niej nikim, ale trzymał ją w garści.
- Teraz mi nie uciekniesz – wycedził przez zęby.  Trzymał ją mocno, a ręce z napięstków przeniosły się na jej szyje. Zaczął je powoli zaciskać, a ona krzyczała. Tyle ile mogła. Brakło jej tchu. Już nie mogła krzyczeć.
Obudziła się zapłakana, z krzykiem. Jej ręce odruchowo powędrowały na szyję. Sprawdzała czy niczego tam nie ma.
- Co się stało? – do pokoju wbiegł zdenerwowany Zbyszek i ją przytulił – Csss! – cały czas płakała – To tylko sen, zły sen – mówił głaskając jej włosy – posłuchaj, jestem tutaj, jestem przy Tobie i przyrzekam, że nic złego Ci się nie stanie, ale musisz mi coś obiecać  - kiwnęła głową – jutro złożysz doniesienie na policje.
- Zbyszek, ale on mnie zabije jak pójdę na policje – powstrzymała go.
- Obiecuję Ci, że nic złego z jego strony już Ci nie grozi. Jeśli ty nie pójdziesz ja to zrobię.
- Dobrze, ale pójdziesz ze mną – czy właśnie nastał czas na zmianę? Czas, żeby wziąć swoje życie we własne ręce i uwolnić się od despotycznego partnera. Nie dać już sobą pomiatać. Tutaj, w Polsce, Zbyszek był dla Matusiak podporą, ratunkiem. Może gdyby nie on, nie to spotkanie teraz byłoby z nią całkiem źle, a może jej już by nie było? To nie czas na gdybanie i przypuszczenia. Liczy się ta chwila w której ona czuje siłę by żyło jej się lepiej. Ciepło bijące ze zbyszkowego ciała było dla niej ukojeniem bólu. Od dziś chciała się uśmiechać, szczerze uśmiechać, Żyć bez maski.  Wiedziała, że on jej pomoże. Obiecał, a ona mu wierzyła. 
-Śpi już – przejechał delikatnie dłonią po jej policzku i udał się do drzwi.
- Zbyszek – zawołała.
- Tak?
- Zostań ze mną – poprosiła, a on bez słowa wrócił i zajął miejsce obok niej przytulając ją do siebie. Czuła się bezpiecznie. Pierwszy raz od dawna była w pełni bezpieczna przy nim.  Oboje szybko odpłynęli w objęcia Morfeusza. 

***
 ASK  | TWITTER  | 45995135
Opieprzaliście Majkę, że jest ślepa to oprzytomniała. 
Rozdział dedykuję mojej kochanej Ani:* 
Nie zamieniaj serca w twardy głaz  zapraszam na Prolog i #1 :) 

13 komentarzy:

  1. W końcu przejrzała na oczy! Zbychu zachował się świetnie, rycerz na białym rumaku.... Swoją drogą taki wielkolud śmiesznie musi wyglądać na koniu...
    Za dużo coli... za dużo....
    Rozdział cudny! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że akurat wpadła na Zbyszka. Wreszcie coś sobie uświadomiła i przejrzała na oczy. Zbyszek bardzo jej pomógł, dobry z niego przyjaciel. Czekam na kolejne rozdziały tej historii;)
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobno z każdego piekła można się wyrwać, a szczególnie gdy ma się wsparcie w przyjaciołach. Majka ma wsparcie w kimś kto jest w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo. Dla takiego Janka atak na osobę publiczną może skończyć się źle, choć oczywiście jakimś głupim kłamstwem może narobić mu problemów, ale jednocześnie ściągnął by sobie na głowę dziennikarzy, którzy wywrócą jego przeszłośc i wykopią każdy grzeszek!
    Brawo dla Majki, że wreszcie uciekła i brawo dla ZByszka, że zachował się jak mężczyzna!

    OdpowiedzUsuń
  4. No i się stało. W końcu uciekła od tego potwora, ale teraz będzie się bała, że ją znajdzie. Jednak mam taką nadzieje, że tak nie będzie i Janek poniesie konsekwencje tego, że przez ten cały czas się nad nią znęcał. Zbyszek jest w stanie jej zapewnić bezpieczeństwo i przecież byli kiedyś blisko, a pierwsza miłość zawsze się tli w sercu dlatego to nie jest dziwne, że przy nim czuje się bezpieczna. Tak więc niech już teraz będzie tylko lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. nareszcie Majka przejrzałą na oczy. szkoda, że musiało dojść do kolejnego pobicia, aby zrozumiała, że ma w domu nie chłopaka, a tyrana.
    Zbyszek to dobry przyjaciel. pomoże w potrzebie i w ogóle.
    zazdroszczę. ale nie Zbyszka, tylko przyjaciela. :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Nadrobiłam zaległości i uważam, że jest świetne.
    Dobrze, że teraz Maja ma Zbyszka obok. Taki przyjaciel to skarb. Mam nadzieję, że tego Janka spotka zasłużona kara.
    Pozdrawiam
    P.S. Jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://pasio-passione.blogspot.com/2013/08/czternastka.html

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przejrzała wreszcie na oczy. Bartman u boku pomoże jej z tego wyjść. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. beatiful <3 masz talent ..
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dobrze, że powiedziała Zbyszkowi prawdę, teraz mam nadzieje, że będzie już tylko lepiej. Najważniejsze, żeby zgłosiła to gdzieś i raz na zawsze pozbyła się ze swojego życia Janka, obawiam się tylko, żeby on nie dręczył potem jej i Bartmana.
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  11. oby tylko bartman nie ucierpiał na tej znajomości, oczywiście nie z jej strony, lecz ze strony Janka. Mam nadzieję że Maja i Zbyszek będą razem szczęśliwi. Kocham twoje opowiadanie, cudownie piszesz. Z utęsknieniem czekam na następny.
    Pozdrowionka ze Śląska ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Sprawiłaś, że się zawstydziłam, iż nie przeczytałam tego wcześniej. MAGICZNIE <3

    OdpowiedzUsuń