Dzień mocno chwycić
nim on złapie mnie
Otwieram oczy i biorę się w garść
Nie ma czym przejmować się
Bo jest paru ludzi,
Bo jest parę w życiu dobrych chwil
Bo jest parę złudzeń, które warto mieć by żyć
Otwieram oczy i biorę się w garść
Nie ma czym przejmować się
Bo jest paru ludzi,
Bo jest parę w życiu dobrych chwil
Bo jest parę złudzeń, które warto mieć by żyć
~ Ira – Parę chwil
Zimny deszcz
spływał po jej ciele. Takiej ulewy nie było od dawna, ale to nie robiło żadnej różnicy. Uciekała.
Musiała biec ile sił w nogach. Nie zawrzała dokąd to ją zaprowadzi. Jak
najdalej od niego. Rękawem szarej bluzy
wytarła resztki krwi cieknącej z nosa, która już zostawiła swój ślad na
ubraniu. Ulice świeciły pustkami. Czasem przejeżdżał samotny samochód.
Dziewczyna czuła się jak zamknięta w wielkiej kuli, która odcinała ją od reszty
świata. Wszystko działo się obok niej. Nie myślała o niczym innym niż znalezieniu się
daleka od niego, od tego potwora, o którym łudziła się że ją kocha. Nie liczyły
się znikome osoby które potrącała. Czuła się jak w transie. Nagle poczuła ja
uderza w coś twardego. Wpadła na czyjąś klatkę piersiową. Wtedy poczuła się
bezpiecznie i rozpłakała się bardziej.
- Csss! – głaskał ją po włosach –
spokojnie – płakała bardziej. Czuła się słaba
– chodź stąd – przytaknęła. W bartmanowych objęciach udała się do Jego
samochodu – Maja, co się stało? Kto Ci to zrobił? Kto Cię tak skrzywdził? - zarzucił ją lawiną pytań zajmując miejsce za kierownicą.
- Zabierz mnie stąd, proszę –
nieruchomo wpatrywała się w przednią szybę i pracujące wycieraczki.
- Do cholery, powiedz co się
stało - był zdenerwowany, ale spokojny – Jesteś cała we krwi, mokra. Będziesz
chora – martwił się. Nagle rozdzwonił
się jej telefon. Nie spoglądając nawet na wyświetlacz, odrzuciła połączenie i
rzuciła pod nogi – Majka!
- Nie krzycz – powiedziała
spokojnie – opowiem Ci wszystko, ale proszę zabierz mnie stąd, chce to z siebie
zmyć. Zawieź mnie do jakiegoś hotelu, muszę znaleźć sobie nocleg.
- Jaki nocleg. Nie możesz wrócić
do mieszkania? – na samą myśl o powrocie tam, wzdrygnęła się.
- Nie.
- W takim razie jedziemy do mnie
– odpalił samochód i kierował się w dobrze znanym im kierunku.
Całą
drogę do wyznaczonego przez Zbyszka celu spędzili w ciszy. On nic nie mówił, bo
bal się jej reakcji. Widział, że stało się coś złego, ale jak obiecała, że
powie to kiedy znajdzie w sobie siłę wszystkiego się dowie. Ona natomiast nie
wiedziała co mu powiedzieć. Wstydziła się tego co się stało. Pracujące na
przedniej szybie wycieraczki były dla dziewczyny jedynym miejscem na którym
przez całą drogę skupiała swoje spojrzenie.
- Jesteśmy na miejscu – otworzył
jej drzwi tym samym przerywając milczenie. Maja wysiadła i udała się do budynku
wysyłając mu tylko uśmiech bez wyrazu –Proszę
– podał jej jakąś koszulkę i dresy - Tam jest łazienka, w szafce pod zlewem są
świeże ręczniki Przebierz się, umyj, jest do Twojej dyspozycji. Porozmawiamy
jak wrócisz – Matusiak, udała się we
wskazanym kierunku, a on wstawił w kuchni wodę na herbatę
Zrzuciła
z siebie przemoczone i brudne ubrania, bieliznę. Weszła pod prysznic.Gorąca
woda obmywała jej ciało z zdarzeń dzisiejszego dni. Bóle, łzy, wstyd spłynęły z
niej. Poczuła się swobodniejsza, spokojniejsza. Owinęła swoje ciało ręcznikiem
po czym dokładnie je wytarła. włożyła na siebie pożyczone od Zbyszka
ubrania. Przetarła rozmazany tusz i szminkę, a włosy związała. Czuła w sobie nową siłę, była zgubiona, ale
silna.
- Zrobiłem herbatę – powiedział
zielonooki, kiedy wyszła z łazienki. Podął jej kubek i usiadła na fotelu w
pokoju. Spędzili kilka chwil w ciszy.
- Dziękuję – szepnęła.
- Za co?
- O nic nie pytasz, nie nalegasz,
po prostu jesteś - uśmiechnęła się, szczerze.
- Nie nalegam, ale powiedz mi
tylko czy to przez Janka?– zapytał.
Wspomnienie wróciło, uderzyło w nią jak kubek gorącego napoju w podłogę.
- Przepraszam – Zibi zerwał się
po ręcznik, a ona zabrała się za zbieranie szkła – Cholera – rozcięła sobie
kciuk.
- Daj to – złapał jej dłoń i
szybko owinął kawałkiem ręcznika papierowego – niezdara z Ciebie – zaśmiał się
i wywołał tym samy uśmiech na jej twarzy.
- Przepraszam– powiedziała kiedy
zaklejał jej ranę plastrem – sprawiam same kłopoty – spojrzała się w te
hipnotyzujące tęczówki swoimi w których zawiesiły się łzy.
- Nic się nie stało, mała – otarł
jedną, której udało się wypłynąć – Nie płacz. Gotowe – przykleił na ranę
kawałek plastra.
- Słuchaj, nie możesz wszystkiego w sobie
dusić, powinnaś się komuś wygadać będzie Ci lżej – przekonywał ją – Jaka jest
prawda? Co dziś się stało?
- Spójrz – wstała i podniosła
kawałek koszulki ukazując swoje plecy na których roiło się od fioletowych
siniaków.
- Majka, co to jest? Przecież to
ślady pobicia – momentalnie znalazł się przy jej boku i delikatnie uniósł
materiał by spojrzeć na brzuch, biodra. Tam też było ich kilka – Kto Ci to
zrobił?– był zdenerwowany. Aby dalej tego nie oglądał szybko spuściła koszulkę.
Po jej twarzy spłynęły łzy.
- On mnie pobił – szepnęła.
- On to znaczy kto? Janek?
- To nie pierwszy raz, a dziś to
była błahostka z tym co się działo w Stanach – kontynuowała – Tam, musiałam
siedzieć w domu i być na każde jego skinienie. Dla niego wszystko musiało
chodzić jak w zegarku. Tak jak ON chciał, a jeśli coś było nie tak dostawałam.
Nawet zdenerwowany klient był powodem do wyżycia się na mnie. Wiele razy
lądowałam w szpitalu. Złamane żebra, noga, ręka, obojczyk, wstrząs mózgu.
Zawsze przepraszał, obiecywał, że to ostatni raz, że już więcej nie będzie –
mówiąc to wszystko wracały wspomnienia, wracał ból
- Nikt się tym nie zainteresował?
– był oszołomiony. Nie było go przy niej przez te lata a ona tak cierpiała.
- Zawsze lekarz który mnie
przyjmował był jakimś jego znajomym, a Janek wymyślał dobre wytłumaczenie na
moje objawy. Wierzyli mu.
- A dziś? Co stało się dziś?
- Wrócił wcześniej z pracy, a ja
dopiero co zdążyłam wejść do mieszkania ze spotkania z Lilką. Zobaczył, że nie
ma obiadu i nie rozpakowałam zakupów. Wpadł w szał. Najpierw krzyczał, darł się
na mnie
- Ty mała, wredna suko. Nie dość że jesteś moją utrzymanką to jeszcze
nic nie możesz dla mnie zrobić? Czy ja kurwa proszę o tak wiele? – podszedł
bliżej i wycelował w jej policzek – miał być obiad na stole ja wracam do domu,
a tu co? Zakupy w torbach i brak obiadu. Jesteś beznadzieja.
- Nie mów tak, zaraz wszystko będzie gotowe – broniła się, ale złość w
jego oczach rosła. W szarych tęczówkach zapaliły się ogniki wściekłości, grozy.
- Co robiłaś cały dzień? Pewnie pieprzyłaś się z tym nieudolnym
siatkarzyną? – drwił – Tolerowałem Twoje wcześniejsze wyskoki, ale nie
myślałem, że upadniesz tak nisko.
- Nigdy Cie nie zdradzałam – wykrzyczała, czuła w sobie siłę by się
postawić – w przeciwieństwie do Ciebie.
- Zły ruch kochanie, zły ruch – w tym momencie Jego spodnie zostały pozbawione
paska, którym z całej siły zaczął uderzać w jej nogi. Chciała poderwać się do
ucieczki, ale zatarasował jej drogę i wymierzył cios w twarz. Upadła – stajesz
się coraz bardziej agresywna, ciekawe czy tak samo wykażesz się kiedy to będzie
potrzebne – ze zwycięską miną wyszedł z kuchni – Idę na piwo. Policzymy się jak
wrócę – Otwierane drzwi były ostatnim dźwiękiem jaki słyszała.
- Udało Ci się uciec?
- Wiedziałam, że jak wyszedł na
piwo to wróci wieczorem pijany i będzie gorzej, dlatego postanowiłam w końcu
coś zrobić, spróbować zerwać z takim życiem. Tutaj było mi to łatwiej zrobić
niż w Stanach. Tam nikogo nie znała. Po prostu zawinęłam telefon i portfel i
uciekłam. Resztę historii znasz – siedziała zapatrzona w taflę już
zimnej herbaty.
- Zabiję skurwysyna – walnął
pięścią w obicie kanapy.
- Zbyszek to nic nie da. Nie
chcę, żebyś miał kłopoty – była roztrzęsiona. Wiedziała, że Bartman jest
porywczy i wybuchowy, ale nie mogła pozwolić na to, żeby przed Ligą Światową
narobił sobie problemów, bo za głupstwo, nieodpowiednie słowa Bielski zniszczył
by jego życie, karierę.
- Zbyszek co teraz? – po chwili
ciszy przemówiła – Przecież on mnie znajdzie i zabije.
- Ze mną nic Ci nie grozi,
rozumiesz? – złapał jej twarz w dłonie i wpatrywał się w morskie tęczówki.
- Przecież nie możesz siedzieć ze
mną dwadzieścia-cztery godziny na dobę, masz swoje życie.
- Jutro przenoszę się z powrotem
do Warszawy, muszę oddać to mieszkanie i pojedziesz ze mną. Tam nie powinien
Cię znaleźć.
- Nie, ja nie mogę siedzieć Ci na głowie –
zapierała się.
- Słuchaj w takiej sytuacji Cię
nie zostawię, a na pewno nie dam Ci tam wrócić. Jedziesz ze mną i nie przyjmuję
odmowy.
- Dobrze, dziękuję – jego pomoc
była dla niej ratunkiem – Mogłabym się położyć? Jestem zmęczona.
- Jasne, chodź – zaprowadził ją
do swojej sypialni i wskazał łóżko – Jest całe Twoje –delikatnie musnęła jego
policzek w geście podziękowania i wskoczyła pod satynową pościel przesiąkniętą
jego zapachem. Nie potrzebowała wiele czasu by odpłynąć.
Zimny deszcz spływał po jej ciele. Takiej ulewy nie było od dawna, ale to nie robiło żadnej różnicy. Uciekała.
Musiała biec ile sił w nogach. Nie zawrzała dokąd to ją zaprowadzi. Jak
najdalej od niego. Rękawem szarej bluzy
wytarła resztki krwi cieknącej z nosa, która już zostawiła swój ślad na
ubraniu. Ulice świeciły pustkami. Czasem przejeżdżał samotny samochód.
Dziewczyna czuła się jak zamknięta w wielkiej kuli, która odcinała ją od reszty
świata. Wszystko działo się obok niej.
Nie myślała o niczym innym niż znalezieniu się daleka od niego, od tego
potwora, o którym myślała że ją kocha. Nie liczyły się znikome osoby które
potrącała. Czuła się jak w transie. Nagle poczuła ja uderza w coś twardego.
Wpadła na czyjąś klatkę piersiową. Jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz i
obleciał strach. Odsunęła się, ale czuła zaciśnięte palce na swoich
nadgarstkach. Stała twarzą w twarze z swoim koszmarem, koszmarem który kochała.
Kiedyś kochała. Teraz odnosiła się do niego z obrzydzeniem i pogardą. Był dla
niej nikim, ale trzymał ją w garści.
- Teraz mi nie uciekniesz – wycedził przez zęby. Trzymał ją mocno, a ręce z napięstków
przeniosły się na jej szyje. Zaczął je powoli zaciskać, a ona krzyczała. Tyle
ile mogła. Brakło jej tchu. Już nie mogła krzyczeć.
Obudziła się zapłakana, z
krzykiem. Jej ręce odruchowo powędrowały na szyję. Sprawdzała czy niczego tam
nie ma.
- Co się stało? – do pokoju
wbiegł zdenerwowany Zbyszek i ją przytulił – Csss! – cały czas płakała – To
tylko sen, zły sen – mówił głaskając jej włosy – posłuchaj, jestem tutaj,
jestem przy Tobie i przyrzekam, że nic złego Ci się nie stanie, ale musisz mi
coś obiecać - kiwnęła głową – jutro
złożysz doniesienie na policje.
- Zbyszek, ale on mnie zabije jak
pójdę na policje – powstrzymała go.
- Obiecuję Ci, że nic złego z
jego strony już Ci nie grozi. Jeśli ty nie pójdziesz ja to zrobię.
- Dobrze, ale pójdziesz ze mną –
czy właśnie nastał czas na zmianę? Czas, żeby wziąć swoje życie we własne ręce
i uwolnić się od despotycznego partnera. Nie dać już sobą pomiatać. Tutaj, w
Polsce, Zbyszek był dla Matusiak podporą, ratunkiem. Może gdyby nie on, nie to
spotkanie teraz byłoby z nią całkiem źle, a może jej już by nie było? To nie
czas na gdybanie i przypuszczenia. Liczy się ta chwila w której ona czuje siłę
by żyło jej się lepiej. Ciepło bijące ze zbyszkowego ciała było dla niej
ukojeniem bólu. Od dziś chciała się uśmiechać, szczerze uśmiechać, Żyć bez
maski. Wiedziała, że on jej pomoże.
Obiecał, a ona mu wierzyła.
-Śpi już – przejechał delikatnie
dłonią po jej policzku i udał się do drzwi.
- Zbyszek – zawołała.
- Tak?
- Zostań ze mną – poprosiła, a on
bez słowa wrócił i zajął miejsce obok niej przytulając ją do siebie. Czuła się
bezpiecznie. Pierwszy raz od dawna była w pełni bezpieczna przy nim. Oboje szybko odpłynęli w objęcia Morfeusza.
Opieprzaliście Majkę, że jest ślepa to oprzytomniała.
Rozdział dedykuję mojej kochanej Ani:*
Nie zamieniaj serca w twardy głaz zapraszam na Prolog i #1 :)
W końcu przejrzała na oczy! Zbychu zachował się świetnie, rycerz na białym rumaku.... Swoją drogą taki wielkolud śmiesznie musi wyglądać na koniu...
OdpowiedzUsuńZa dużo coli... za dużo....
Rozdział cudny! Czekam na next!
Dobrze, że akurat wpadła na Zbyszka. Wreszcie coś sobie uświadomiła i przejrzała na oczy. Zbyszek bardzo jej pomógł, dobry z niego przyjaciel. Czekam na kolejne rozdziały tej historii;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie;)
Podobno z każdego piekła można się wyrwać, a szczególnie gdy ma się wsparcie w przyjaciołach. Majka ma wsparcie w kimś kto jest w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo. Dla takiego Janka atak na osobę publiczną może skończyć się źle, choć oczywiście jakimś głupim kłamstwem może narobić mu problemów, ale jednocześnie ściągnął by sobie na głowę dziennikarzy, którzy wywrócą jego przeszłośc i wykopią każdy grzeszek!
OdpowiedzUsuńBrawo dla Majki, że wreszcie uciekła i brawo dla ZByszka, że zachował się jak mężczyzna!
No i się stało. W końcu uciekła od tego potwora, ale teraz będzie się bała, że ją znajdzie. Jednak mam taką nadzieje, że tak nie będzie i Janek poniesie konsekwencje tego, że przez ten cały czas się nad nią znęcał. Zbyszek jest w stanie jej zapewnić bezpieczeństwo i przecież byli kiedyś blisko, a pierwsza miłość zawsze się tli w sercu dlatego to nie jest dziwne, że przy nim czuje się bezpieczna. Tak więc niech już teraz będzie tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńnareszcie Majka przejrzałą na oczy. szkoda, że musiało dojść do kolejnego pobicia, aby zrozumiała, że ma w domu nie chłopaka, a tyrana.
OdpowiedzUsuńZbyszek to dobry przyjaciel. pomoże w potrzebie i w ogóle.
zazdroszczę. ale nie Zbyszka, tylko przyjaciela. :P
Nadrobiłam zaległości i uważam, że jest świetne.
OdpowiedzUsuńDobrze, że teraz Maja ma Zbyszka obok. Taki przyjaciel to skarb. Mam nadzieję, że tego Janka spotka zasłużona kara.
Pozdrawiam
P.S. Jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://pasio-passione.blogspot.com/2013/08/czternastka.html
czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńPrzejrzała wreszcie na oczy. Bartman u boku pomoże jej z tego wyjść. ;)
OdpowiedzUsuńbeatiful <3 masz talent ..
OdpowiedzUsuńczekam na następny
Jak dobrze, że powiedziała Zbyszkowi prawdę, teraz mam nadzieje, że będzie już tylko lepiej. Najważniejsze, żeby zgłosiła to gdzieś i raz na zawsze pozbyła się ze swojego życia Janka, obawiam się tylko, żeby on nie dręczył potem jej i Bartmana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
oby tylko bartman nie ucierpiał na tej znajomości, oczywiście nie z jej strony, lecz ze strony Janka. Mam nadzieję że Maja i Zbyszek będą razem szczęśliwi. Kocham twoje opowiadanie, cudownie piszesz. Z utęsknieniem czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka ze Śląska ;*
Sprawiłaś, że się zawstydziłam, iż nie przeczytałam tego wcześniej. MAGICZNIE <3
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuń(Wiedziałam)