Przerzuć kartkę, zaryzykuj, bądź dziwakiem
Nie idź ścieżką, własną depcz, otwórz głowę
Zanim powiesz, zrozum, bądź
Nigdy nie burz, buduj, twórz
Smakuj, milcz, myśl i czuj
LemOn - Nice
Obudziła się. Sama. Miejsce po
jej prawej stronie było puste. No tak, Janek wspominał, że musi na kilka dni
wyjechać z ojcem w delegacje. Miał kilka
dni spokoju, bez jego spojrzenia na każdym kroku, bez strachu, że robiąc coś
źle zostanie odpowiednio rozliczona. Odpowiednio według niego. Teraz się tym
nie przejmowała. Wygramoliła się z łóżka, ustawiła radio na ulubioną stację i w
przykrótkiej koszuli nocnej podrygiwała w rytmy puszczanej piosenki szykując
śniadanie.
Kiedy siedziała w
salonie I konsumowała przyrządzony posiłek rozległ się dźwięk nadchodzącego
połączenia. Kto śmiał przerywać jej
leniwy poranek? „Zbyszek dzwoni”
- Halo?
- Cześć – przywitał się.
- Hej, hej – była szczęśliwa, że to właśnie Jego głos
słyszała po drugiej stronie.
- Humor dopisuje? –
zapytał.
- Jak zawsze.
- To dobrze, bo mam dla Ciebie propozycje.
- Sebastian oddawaj
moja lalkę – usłyszała nagle pisk dziewczynki.
- O właśnie. To dotyczy tych potworów – naprostował –
Krzysiek i Iwona zostawili mi pod opieką swoje diabły i już nie daję rady.
Proszę ratuj – przybrał błagalny ton głosu.
- Jakie diabły, jaki diabły. Aniołki małe – zachichotała.
- Aniołki? Mieszkanie mi roznoszą – burknął.
- Będę za pół
godziny.
- Dziękuję – rozłączyła się.
Cóż, z
leniwego dnia nici, ale spędzenie go w towarzystwie dzieci Ignaczaków i Zbyszka
było o niebo lepszą perspektywą niż planowane zaleganie na kanapie. Pogoda na
zewnątrz była zdradliwa. Chwilami świeciło słońce, a po chwili zakrywały je chmury i ruszał się wiatr. Wybór
padł na białe trampki, długą miętową spódnicę, czarną bokserkę. Włożyła
uprzednio uszykowany zestaw wyprostowała włosy, umalowała się. Na szyi
zawiesiła łańcuszek z sową, a rękę ozdobiła białym zegarkiem. Była gotowa.
Złapała torbę i wyszła z mieszkania uprzednio je zamykając. Do lokum Zbyszka miała zaledwie kila ulic więc wybrała spacer. Promienia słoneczne
delikatnie otulały jej twarz i nagrzewały jej ciało. Po drodze wskoczyła do
marketu, żeby kupić coś słodkiego dla dzieciaczków, a po niespełna
dziesięciu minutach już stała pod drzwiami zielonookiego zza których słychać
było śmiechy i piski dzieci.
- Witam piękną panią – dumnie przy drzwiach znalazł się mały
Ignaczak.
- Cześć mały – poczochrała jego włosy i weszła do mieszkania.
- Nareszcie – ucieszył się Zbigniew.
- Nie wiem czemu Ty tak na nich narzekasz? Przecież to takie
rozkoszne dzieci – szepnęła i podeszła do Dominiki – Cześć jestem Maja, a Ty? –
dziewczynka spojrzała na nią i rzuciła jej się na szyję – oj – podtrzymała się
podłogi.
- Pobawis się z mną? – w jej oczach zapaliły się ognik
nadziei – wujek nie chciał się z nami bawić – zrobiła smutną minkę.
- Bo wujek to sztywniak, on nie umie się bawić – musnęła jej
nosek palcem wskazującym. Obie pognały
do salonu. Mała blondynka wyjęła z torby kartki i kredki. Podała swojej nowej
koleżance i razem zabrały się za rysowanie.
- Mogę z wami? – zapytał Zbyszek zaglądając przez ramie
starszej, ale w odpowiedzi usłyszał śmiech i zobaczył ich języki. Fuknął udając
obrazę i opadł na kanapę.
- Co porabiają moje piękne panie? – donżuan w młodszej
wersji zajął jedno z krzeseł i przyglądał się ich poczynaniom.
- Malują, a Ty nie możesz – wytknęła mu język.
- Możesz skoczymy do Kina? – zaproponował brunet.
- Tak, tak – skakała już mała.
- Chętnie, z Tobą wszędzie – powiedział Igła junior do
Matusiak.
- Mały, za wysokie progi na Twoje nogi – dokuczył mu
Zbyszek.
- Dla takiego przystojniaka jak ja nie ma żadnych progów – powiedział
dumnie.
- Ty przystojniak? Chyba się ze mną pomyliłeś. Ze mnie jest
ciasteczko, że tylko schrupać – zaśmiał się brunet i cała reszta wpadła w
śmiech – Co nie Maja?
- Za zakalce się nie biorę – mówiła przez śmiech.
- Ja Ci dam zakalec – złapał ją w pasie i zaczął łaskotać –
jeszcze przyznasz mi rację.
Wczorajszy
dzień w gronie Zbyszka i dzieciaków był idealny. Taki spokojny, harmonijny. Był
po prostu wymarzonym, a dziś? Dziś oboje w rama podziękowania za dzielne
opiekowanie się małymi potworkami idą na kolację do Ignaczaków. Kiedy Zbyszek
przyszedł po Maję była zaskoczona i nie chciała iść, bo przecież znała małżeństwo tylko z tej imprezy. I to wtedy nawet nie rozmawiali ze sobą za wiele. No cóż Bartman zawsze był
uparty i tym razem przekonał Matusiak by się z nim Tam udała. Droga do kamienicy
w której mieszkali Ignaczakowie minęła im szybko.
- Witajcie – wyskoczył zza drzwi uśmiechnięty Krzysztof –
wchodźcie. Iwona już są – oznajmił żonie.
- Majka – usłyszeli krzyk Sebastiana i Dominiki.
- Dzieciaki – kobieta przytuliła ich.
- A mnie tak entuzjastycznie nie witałaś – oburzył się Igła.
- Następnym razem się poprawię, obiecuję – zaśmiała się.
- A ze mną nikt się nie przywita? – wtrącił Bartman.
- Wujek Zbyszek – przytuliła się blondynka.
- No, no. Widzę, że nasze dzieci więcej czułości okazują Mai
i Zbyszkowi niż nam – zaśmiała się Iwonka.
- Cóż zrobić kochania – cmoknął ją w policzek – No dzieciaki,
do łóżek.
- Maja, a poczytasz mi bajkę? – zapytała dziewczynka.
- Dominika, nie męcz Majki.
- Z przyjemnością Ci poczytam, chodź – wzięła dziewczynkę za
rączkę – Zaraz do was dołączę - poszły do jej pokoiku. Wybrała „Czerwonego
kapturka” swoją ulubioną baję ale już po pierwszej stronie
dziewczynka spała. Brunetka po cichu wymknęła się z jej pokoju i wróciła do
reszty siedzącej przy stole.
- Przepraszam Cię za nią ale od wczoraj cały czas pytała
kiedy przyjdziesz – westchnęła Ignaczakowa.
- Dominika jest naprawdę urocza i spędzanie z nią czasu to
sama przyjemność.
- A Sebastian od razu zabrał się za podrywanie Mai – zaśmiał
się Zibi.
- Mały żigolak – wszyscy się zaśmiali.
Kolacja
minęła w bardzo przyjemnie. Panowie rozmawiali o siatkówce, a kobiety o typowo
babskich sprawach. Postanowiły, że w najbliższych dniach muszą razem wybrać się
na zakupy. Iwona jest świetną kucharką i wszyscy cały wieczór zachwalali jej
potrawy. Cóż się dziwić skoro naprawdę jedzenie było przepyszne. Atmosfera jaka
panowała w mieszkaniu tej rodziny była cudowna. Taka swoboda, a sami gospodarze
byli przemiłymi ludźmi, przede wszystkim biła od nich miłość, którą obdarzali
siebie nawzajem i ludzi w ich otoczeniu. Niestety wszystko co dobre kiedyś się
kończy. Widząc która godzina Majka musiała się zbierać. Z rana wracał Janek.
- Ja już pójdę – wstała – Było naprawdę miło, a kolacja
przepyszna. Dziękuję.
- Ja też będę się zbierał – Zbyszek poszedł w jej ślady.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś do nas wpadniecie –
powiedziała kobieta.
- Z wielką chęcią – cała czwórka stała już przy drzwiach –
Dobranoc.
- Dobranoc – wyszli.
Księżyc w pełni, gwieździste niebo. Mimo pięknych popołudni,
wiosenne wieczory nie należą do najcieplejszych. Widząc, że Majka zaczęła dygotać z zimna okrył
jej ramiona swoją marynarką. Nie jedna mijająca ich osoba mogłaby pomyśleć, że
ta dwójka jest po uszy zakochaną w sobie parą. Wyglądali na szczęśliwych. Tacy
byli w swoim towarzystwie.
- Jak tam Twoje sprawy sercowe Zbyszku? – zapytała kiedy
wędrowali oświetlonymi ulicami Rzeszowa.
- Zerwałem z Karoliną – Jego wzrok utkwiony był w jednym
punkcie przed nim.
- To była przemyślana decyzja?
- Tak i wiesz tak mi lepiej – uśmiechnął się do niej – a między
Tobą i Jankiem wszystko w porządku? Ostatnio w parku jego zachowanie było dość
dziwne –skrzywił się. Gdybyś tylko wiedział jak zachowywał się w mieszkaniu.
- Oczywiście. Jutro wraca – niestety – dopowiedziała sobie w myślach.
- Wiesz, że cieszę się z Twojego szczęścia – szepnął i
złapał jej dłoń. Poczuła ciepły dreszcz przechodzący jej ciało – Za kilka dni
wracam do Warszawy, mam nadzieję, że będziesz do mnie dzwonić?
- Oczywiście. Teraz nie dam Ci już uciec. Jesteśmy –
powiedziała kiedy stanęli przed jej klatką – To do zobaczenia – spojrzała w
Jego oczy i świat się zatrzymał. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Teraz
istniała tylko zieleń tych tęczówek. Jego twarz powoli zbliżała się do niej. Z
chwili na chwilę zmniejszała dzielącą ją odległość. Był tak blisko, a ona już za chwilę miała poczuć smak Jego warg tylko
coś kazało jej się odsunąć – Nie – zatrzymała się – Nie, ja nie mogę.
Przepraszam – zniknęła za drzwiami wejściowymi.
**
Wiem, przepraszam z tego rozdziału nic nie wynika ale nie
mogłam wam dac wszystkiego tak na tacy więc wstrzymałam się i postanowiłam
udostępnić to. Jak to pisała Kristen „moja wena idzie na dno jak Titanic” to
sformułowanie idealnie pasuje do mojego dzisiejszego stanu. Mam nadzieję, że
odbiję się od dna i to ze zdwojoną siłą.
W NIEDZIELE ZAPRASZAM NA PREMIERĘ Nie zamieniaj serca w twardy głaz
jak zwykle genialne *.* piszesz z taką magią ;) ciekawe co się potoczy między Majką,a Zbyszkiem i Majką,a Jankiem ;) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPierdzielisz.
OdpowiedzUsuńjest super <3
boze swiety no jak ona mogla. -.-
no jak.
nie wybacze jej tego XD
czekam na nastepny :*
Nono, historia powoli nabiera rozpędu, ciekawa jestem jak to się dalej potoczy z Majką i Zbyszkiem, miejmy nadzieje, że nie bedzie z tego żadnych konsekwencji...
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, buźka :))
Majka właśnie na własnej skórze poznała jak powinny wyglądać relacje PRAWDZIWEJ rodziny! Chyba powinna sobie to mocno wziąć do serca i pogonic tego swojego Janka gdzie pieprz rośnie!
OdpowiedzUsuńKlepa! <3
OdpowiedzUsuńpisałam, pisałam i internet mnie rozłączył (zabiję go).
UsuńWiesz, że Majka źle robi więc nie będę tego pisać. Ty to wiesz, my to wiemy, ale sama zainteresowana ma klapki na oczach i trzeba coś z tym zrobić. Zbyszku, pełen szacunek, chociaż jestem trochę zaniepokojona. Troszeczkę. Ale może to on będzie jej wybawcą i dzięki niemu dziewczyna przyjrzy na oczy, żeby w końcu zauważyć, że owy Janek nie jest wart ani skrawka jej.
+nowe spotkanie i prolog na www.arestywni.blogspot.com u mnie. :)
Całuję, Camilla. :*
a co się Zbyszkowi odmieniło? czyżby chciał się w jakiś sposób pocieszyć po zerwaniu z dziewczyną? chociaż może trochę za dużego słowa użyłam, bo przecież się przyjaźnią, ale przyjaciele w taki sposób się nie zachowują.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Majka weźmie przykład ze Zbyszka i pośle tego Janka gdzie pieprz rośnie. bo chyba widząc rodzinę Ignaczaków zrozumiała, że nie na fałszywych obietnicach poprawy polega związek kochających się ludzi.
pozdrawiam, Jaga20098 :*
http://zyje--chwila.blogspot.com/
Kiedy tam Maja się opamięta :/ Janek się nie zmieni i oby nie wrócił wcześniej i nie był w tym mieszkaniu, bo będzie z nią źle. Majka zobaczyła jak funkcjonuje prawdziwa rodzina, jak ludzie się kochają zdrową miłością, a w dodatku spędziła miło czas. Pierwsza miłość nie umiera i pewnie Zbyszek dalej coś czuje do Mai jak również ona do Zbyszka, a teraz te uczucia odżyją na nowo :)
OdpowiedzUsuńKrzysiek i Iwona musieli być bardzo zdesperowani skoro zostawili dzieci pod opieką Zibiego :D
OdpowiedzUsuńZ Sebastiana kiedyś niezły podrywacz wyrośnie. Już od początku miałam przeczucie, że to się zakończy pocałunkiem Mai i Zbyszka. Było już bardzo blisko, a tu nic ;)
Mam nadzieję, że Maja przestanie w końcu dawać kolejne szanse Jankowi i będzie długo i szczęśliwie z gromadką uroczych dzieci żyła ze Zbyszkiem. Ale to jeszcze nie teraz, bo wtedy blog pewnie by szybciej się skoczył, a ja mam nadzieję, że będzie jeszcze duuużo rozdziałów. Uwielbiam twój styl pisania.
Dobra, już kończę, bo zaczynam paplać bez sensu. Rozdział świetny, czekam na następne. :)
Pozdrawiam!
Ja ci dziewczyno kiedyś krzywdę zrobię! Naprawdę! Jak można urywać w taki momencie?! No ja się pytam jak?!
OdpowiedzUsuńNo nic.... Rozdział genialny i czekam na next!
A Zibi ma zostać na miejscu i uratować Maję!
Zostawić dzieci pod opieką Zbycha- to musiała być ostateczna, ostateczność :D A z Seby rośnie mały amancik, nieźle się zapowiada mały Igła! Majka, kiedy ty wreszcie przejrzysz na oczy? Przecież ludzie się tak nagle nie zmieniają? Po co tkwić w tym dziwnym związku? Zbyyychu, wkraczaj do akcji, rób coś!
OdpowiedzUsuńŚciskam ♥
I nici z końcowego pocałunku ... szkoda.
OdpowiedzUsuńNa chwilę w życiu Majki pojawiła się słodka sielanka, podczas pilnowania dzieci Igły i czasu spędzonego ze Zbyszkiem, ale to wszystko skończy się z powrotem Janka, mam rację? Pewnie tak. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Ej no, co ona wyprawia? Dlaczego nie dała mu się pocałować? Dlaczego uciekła? A przede wszystkim - dlaczego mu nie powiedziała o swoich problemach? Przecież to Zbyszek, dobry przyjaciel. On by na pewno zrozumiał i pomógł w potrzebie, Majka nie może żyć pod pasem Janka. Czasami nie rozumiem kobiecej logiki, mimo iż sama jestem kobietą.
OdpowiedzUsuńMoże Ignaczakowie zatrudnią tę dwójkę jako prywatne opiekunki do dzieci? :D
Seba skradł moje serce tekstami jak z ust casanovy. :D
Pozdrawiam :*
Nie lubię Janka, ale to już wiesz.
OdpowiedzUsuńDlaczego ona uciekła? Niech zostawi tego swojego okropnego biznesmena w cholerę. Zbyszek jej pomoże. Widać, że mu na niej zależy,
Całuję.