piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 4

Przerzuć kartkę, zaryzykuj, bądź dziwakiem
Nie idź ścieżką, własną depcz, otwórz głowę
Zanim powiesz, zrozum, bądź
Nigdy nie burz, buduj, twórz
Smakuj, milcz, myśl i czuj
                                                                                               LemOn - Nice

                    Obudziła się. Sama. Miejsce po jej prawej stronie było puste. No tak, Janek wspominał, że musi na kilka dni wyjechać z ojcem w delegacje.  Miał kilka dni spokoju, bez jego spojrzenia na każdym kroku, bez strachu, że robiąc coś źle zostanie odpowiednio rozliczona. Odpowiednio według niego. Teraz się tym nie przejmowała. Wygramoliła się z łóżka, ustawiła radio na ulubioną stację i w przykrótkiej koszuli nocnej podrygiwała w rytmy puszczanej piosenki szykując śniadanie.
Kiedy siedziała  w salonie I konsumowała przyrządzony posiłek rozległ się dźwięk nadchodzącego połączenia.  Kto śmiał przerywać jej leniwy poranek? „Zbyszek dzwoni”
- Halo?
- Cześć – przywitał się.
- Hej, hej – była szczęśliwa, że to właśnie Jego głos słyszała po drugiej stronie.
-  Humor dopisuje? – zapytał.
- Jak zawsze.
- To dobrze, bo mam dla Ciebie propozycje.
- Sebastian oddawaj moja lalkę – usłyszała nagle pisk dziewczynki.
- O właśnie. To dotyczy tych potworów – naprostował – Krzysiek i Iwona zostawili mi pod opieką swoje diabły i już nie daję rady. Proszę ratuj – przybrał błagalny ton głosu.
- Jakie diabły, jaki diabły. Aniołki małe – zachichotała.
- Aniołki? Mieszkanie mi roznoszą – burknął.
-  Będę za pół godziny.
- Dziękuję – rozłączyła się.
                Cóż, z leniwego dnia nici, ale spędzenie go w towarzystwie dzieci Ignaczaków i Zbyszka było o niebo lepszą perspektywą niż planowane zaleganie na kanapie. Pogoda na zewnątrz była zdradliwa. Chwilami świeciło słońce, a po chwili  zakrywały je chmury i ruszał się wiatr. Wybór padł na białe trampki, długą miętową spódnicę, czarną bokserkę. Włożyła uprzednio uszykowany zestaw wyprostowała włosy, umalowała się. Na szyi zawiesiła łańcuszek z sową, a rękę ozdobiła białym zegarkiem. Była gotowa. Złapała torbę i wyszła z mieszkania uprzednio je zamykając. Do lokum Zbyszka miała zaledwie kila ulic więc wybrała spacer. Promienia słoneczne delikatnie otulały jej twarz i nagrzewały jej ciało. Po drodze wskoczyła do marketu, żeby kupić coś słodkiego dla dzieciaczków, a po niespełna dziesięciu minutach już stała pod drzwiami zielonookiego zza których słychać było śmiechy i piski dzieci.
- Witam piękną panią – dumnie przy drzwiach znalazł się mały Ignaczak.
- Cześć mały – poczochrała jego włosy i weszła do mieszkania.
- Nareszcie – ucieszył się Zbigniew.
- Nie wiem czemu Ty tak na nich narzekasz? Przecież to takie rozkoszne dzieci – szepnęła i podeszła do Dominiki – Cześć jestem Maja, a Ty? – dziewczynka spojrzała na nią i rzuciła jej się na szyję – oj – podtrzymała się podłogi.
- Pobawis się z mną? – w jej oczach zapaliły się ognik nadziei – wujek nie chciał się z nami bawić – zrobiła smutną minkę.
- Bo wujek to sztywniak, on nie umie się bawić – musnęła jej nosek palcem wskazującym.  Obie pognały do salonu. Mała blondynka wyjęła z torby kartki i kredki. Podała swojej nowej koleżance i razem zabrały się za rysowanie.
- Mogę z wami? – zapytał Zbyszek zaglądając przez ramie starszej, ale w odpowiedzi usłyszał śmiech i zobaczył ich języki. Fuknął udając obrazę i opadł na kanapę.
- Co porabiają moje piękne panie? – donżuan w młodszej wersji zajął jedno z krzeseł i przyglądał się ich poczynaniom.
- Malują, a Ty nie możesz – wytknęła mu język.
- Możesz skoczymy do Kina? – zaproponował brunet.
- Tak, tak – skakała już mała.
- Chętnie, z Tobą wszędzie – powiedział Igła junior do Matusiak.
- Mały, za wysokie progi na Twoje nogi – dokuczył mu Zbyszek.
- Dla takiego przystojniaka jak ja nie ma żadnych progów – powiedział dumnie.
- Ty przystojniak? Chyba się ze mną pomyliłeś. Ze mnie jest ciasteczko, że tylko schrupać – zaśmiał się brunet i cała reszta wpadła w śmiech – Co nie Maja?
- Za zakalce się nie biorę – mówiła przez śmiech.
- Ja Ci dam zakalec – złapał ją w pasie i zaczął łaskotać – jeszcze przyznasz mi rację.


                Wczorajszy dzień w gronie Zbyszka i dzieciaków był idealny. Taki spokojny, harmonijny. Był po prostu wymarzonym, a dziś? Dziś oboje w rama podziękowania za dzielne opiekowanie się małymi potworkami idą na kolację do Ignaczaków. Kiedy Zbyszek przyszedł po Maję była zaskoczona i nie chciała iść, bo przecież znała małżeństwo tylko z tej imprezy. I to wtedy nawet nie rozmawiali ze  sobą za wiele. No cóż Bartman zawsze był uparty i tym razem przekonał Matusiak by się z nim Tam udała. Droga do kamienicy w której mieszkali Ignaczakowie minęła im szybko.
- Witajcie – wyskoczył zza drzwi uśmiechnięty Krzysztof – wchodźcie. Iwona już są – oznajmił żonie.
- Majka – usłyszeli krzyk Sebastiana i Dominiki.
- Dzieciaki – kobieta przytuliła ich.
- A mnie tak entuzjastycznie nie witałaś – oburzył się Igła.
- Następnym razem się poprawię, obiecuję – zaśmiała się.
- A ze mną nikt się nie przywita? – wtrącił Bartman.
- Wujek Zbyszek – przytuliła się blondynka.
- No, no. Widzę, że nasze dzieci więcej czułości okazują Mai i Zbyszkowi niż nam – zaśmiała się Iwonka.
- Cóż zrobić kochania – cmoknął ją w policzek – No dzieciaki, do łóżek.
- Maja, a poczytasz mi bajkę? – zapytała dziewczynka.
- Dominika, nie męcz Majki.
- Z przyjemnością Ci poczytam, chodź – wzięła dziewczynkę za rączkę – Zaraz do  was dołączę -  poszły do jej pokoiku. Wybrała „Czerwonego kapturka” swoją ulubioną baję ale już po pierwszej stronie dziewczynka spała. Brunetka po cichu wymknęła się z jej pokoju i wróciła do reszty siedzącej przy stole.
- Przepraszam Cię za nią ale od wczoraj cały czas pytała kiedy przyjdziesz – westchnęła Ignaczakowa.
- Dominika jest naprawdę urocza i spędzanie z nią czasu to sama przyjemność.
- A Sebastian od razu zabrał się za podrywanie Mai – zaśmiał się Zibi.
- Mały żigolak – wszyscy się zaśmiali.
                Kolacja minęła w bardzo przyjemnie. Panowie rozmawiali o siatkówce, a kobiety o typowo babskich sprawach. Postanowiły, że w najbliższych dniach muszą razem wybrać się na zakupy. Iwona jest świetną kucharką i wszyscy cały wieczór zachwalali jej potrawy. Cóż się dziwić skoro naprawdę jedzenie było przepyszne. Atmosfera jaka panowała w mieszkaniu tej rodziny była cudowna. Taka swoboda, a sami gospodarze byli przemiłymi ludźmi, przede wszystkim biła od nich miłość, którą obdarzali siebie nawzajem i ludzi w ich otoczeniu. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Widząc która godzina Majka musiała się zbierać. Z rana wracał Janek.
- Ja już pójdę – wstała – Było naprawdę miło, a kolacja przepyszna. Dziękuję.
- Ja też będę się zbierał – Zbyszek poszedł w jej ślady.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś do nas wpadniecie – powiedziała kobieta.
- Z wielką chęcią – cała czwórka stała już przy drzwiach – Dobranoc.
- Dobranoc – wyszli.
Księżyc w pełni, gwieździste niebo. Mimo pięknych popołudni, wiosenne wieczory nie należą do najcieplejszych.  Widząc, że Majka zaczęła dygotać z zimna okrył jej ramiona swoją marynarką. Nie jedna mijająca ich osoba mogłaby pomyśleć, że ta dwójka jest po uszy zakochaną w sobie parą. Wyglądali na szczęśliwych. Tacy byli w swoim towarzystwie.
- Jak tam Twoje sprawy sercowe Zbyszku? – zapytała kiedy wędrowali oświetlonymi ulicami Rzeszowa.
- Zerwałem z Karoliną – Jego wzrok utkwiony był w jednym punkcie przed nim.
- To była przemyślana decyzja?
- Tak i wiesz tak mi lepiej – uśmiechnął się do niej – a między Tobą i Jankiem wszystko w porządku? Ostatnio w parku jego zachowanie było dość dziwne –skrzywił się. Gdybyś tylko wiedział jak zachowywał się w mieszkaniu.
- Oczywiście. Jutro wraca – niestety – dopowiedziała sobie w myślach.
- Wiesz, że cieszę się z Twojego szczęścia – szepnął i złapał jej dłoń. Poczuła ciepły dreszcz przechodzący jej ciało – Za kilka dni wracam do Warszawy, mam nadzieję, że będziesz do mnie dzwonić?
- Oczywiście. Teraz nie dam Ci już uciec. Jesteśmy – powiedziała kiedy stanęli przed jej klatką – To do zobaczenia – spojrzała w Jego oczy i świat się zatrzymał. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Teraz istniała tylko zieleń tych tęczówek. Jego twarz powoli zbliżała się do niej. Z chwili na chwilę zmniejszała dzielącą ją odległość. Był tak blisko, a ona już  za chwilę miała poczuć smak Jego warg tylko coś kazało jej się odsunąć – Nie – zatrzymała się – Nie, ja nie mogę. Przepraszam – zniknęła za drzwiami wejściowymi.



**
 ASK  | TWITTER  | 45995135

Wiem, przepraszam z tego rozdziału nic nie wynika ale nie mogłam wam dac wszystkiego tak na tacy więc wstrzymałam się i postanowiłam udostępnić to. Jak to pisała Kristen „moja wena idzie na dno jak Titanic” to sformułowanie idealnie pasuje do mojego dzisiejszego stanu. Mam nadzieję, że odbiję się od dna i to ze zdwojoną siłą. 
W NIEDZIELE ZAPRASZAM NA PREMIERĘ Nie zamieniaj serca w twardy głaz

14 komentarzy:

  1. jak zwykle genialne *.* piszesz z taką magią ;) ciekawe co się potoczy między Majką,a Zbyszkiem i Majką,a Jankiem ;) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierdzielisz.
    jest super <3
    boze swiety no jak ona mogla. -.-
    no jak.
    nie wybacze jej tego XD
    czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nono, historia powoli nabiera rozpędu, ciekawa jestem jak to się dalej potoczy z Majką i Zbyszkiem, miejmy nadzieje, że nie bedzie z tego żadnych konsekwencji...
    czekam na kolejny, buźka :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Majka właśnie na własnej skórze poznała jak powinny wyglądać relacje PRAWDZIWEJ rodziny! Chyba powinna sobie to mocno wziąć do serca i pogonic tego swojego Janka gdzie pieprz rośnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. pisałam, pisałam i internet mnie rozłączył (zabiję go).
      Wiesz, że Majka źle robi więc nie będę tego pisać. Ty to wiesz, my to wiemy, ale sama zainteresowana ma klapki na oczach i trzeba coś z tym zrobić. Zbyszku, pełen szacunek, chociaż jestem trochę zaniepokojona. Troszeczkę. Ale może to on będzie jej wybawcą i dzięki niemu dziewczyna przyjrzy na oczy, żeby w końcu zauważyć, że owy Janek nie jest wart ani skrawka jej.


      +nowe spotkanie i prolog na www.arestywni.blogspot.com u mnie. :)

      Całuję, Camilla. :*

      Usuń
  6. a co się Zbyszkowi odmieniło? czyżby chciał się w jakiś sposób pocieszyć po zerwaniu z dziewczyną? chociaż może trochę za dużego słowa użyłam, bo przecież się przyjaźnią, ale przyjaciele w taki sposób się nie zachowują.
    mam nadzieję, że Majka weźmie przykład ze Zbyszka i pośle tego Janka gdzie pieprz rośnie. bo chyba widząc rodzinę Ignaczaków zrozumiała, że nie na fałszywych obietnicach poprawy polega związek kochających się ludzi.
    pozdrawiam, Jaga20098 :*
    http://zyje--chwila.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy tam Maja się opamięta :/ Janek się nie zmieni i oby nie wrócił wcześniej i nie był w tym mieszkaniu, bo będzie z nią źle. Majka zobaczyła jak funkcjonuje prawdziwa rodzina, jak ludzie się kochają zdrową miłością, a w dodatku spędziła miło czas. Pierwsza miłość nie umiera i pewnie Zbyszek dalej coś czuje do Mai jak również ona do Zbyszka, a teraz te uczucia odżyją na nowo :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Krzysiek i Iwona musieli być bardzo zdesperowani skoro zostawili dzieci pod opieką Zibiego :D
    Z Sebastiana kiedyś niezły podrywacz wyrośnie. Już od początku miałam przeczucie, że to się zakończy pocałunkiem Mai i Zbyszka. Było już bardzo blisko, a tu nic ;)
    Mam nadzieję, że Maja przestanie w końcu dawać kolejne szanse Jankowi i będzie długo i szczęśliwie z gromadką uroczych dzieci żyła ze Zbyszkiem. Ale to jeszcze nie teraz, bo wtedy blog pewnie by szybciej się skoczył, a ja mam nadzieję, że będzie jeszcze duuużo rozdziałów. Uwielbiam twój styl pisania.
    Dobra, już kończę, bo zaczynam paplać bez sensu. Rozdział świetny, czekam na następne. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja ci dziewczyno kiedyś krzywdę zrobię! Naprawdę! Jak można urywać w taki momencie?! No ja się pytam jak?!
    No nic.... Rozdział genialny i czekam na next!
    A Zibi ma zostać na miejscu i uratować Maję!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostawić dzieci pod opieką Zbycha- to musiała być ostateczna, ostateczność :D A z Seby rośnie mały amancik, nieźle się zapowiada mały Igła! Majka, kiedy ty wreszcie przejrzysz na oczy? Przecież ludzie się tak nagle nie zmieniają? Po co tkwić w tym dziwnym związku? Zbyyychu, wkraczaj do akcji, rób coś!

    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. I nici z końcowego pocałunku ... szkoda.
    Na chwilę w życiu Majki pojawiła się słodka sielanka, podczas pilnowania dzieci Igły i czasu spędzonego ze Zbyszkiem, ale to wszystko skończy się z powrotem Janka, mam rację? Pewnie tak. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ej no, co ona wyprawia? Dlaczego nie dała mu się pocałować? Dlaczego uciekła? A przede wszystkim - dlaczego mu nie powiedziała o swoich problemach? Przecież to Zbyszek, dobry przyjaciel. On by na pewno zrozumiał i pomógł w potrzebie, Majka nie może żyć pod pasem Janka. Czasami nie rozumiem kobiecej logiki, mimo iż sama jestem kobietą.
    Może Ignaczakowie zatrudnią tę dwójkę jako prywatne opiekunki do dzieci? :D
    Seba skradł moje serce tekstami jak z ust casanovy. :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie lubię Janka, ale to już wiesz.
    Dlaczego ona uciekła? Niech zostawi tego swojego okropnego biznesmena w cholerę. Zbyszek jej pomoże. Widać, że mu na niej zależy,
    Całuję.

    OdpowiedzUsuń