Nauczyłem się umierać w sobie
Nauczyłem się ukrywać cały strach
Nie do wiary, że tak bardzo płonę
Nie do wiary, że rozumiem każdy znak
~ Coma - Sto tysięcy jednakowych miast.
Kac
morderca? Kto go nie przeżywał? Nieliczni. Właśnie dziś dopadł on w
szczególności Lilianę. Jej przyjaciółka o wiele łagodniej przechodziła efekty
wczorajszej zabawy. Sen był dla obu ukojeniem. Jednak nie wszystko było dla
nich łaskawe. Od wczesnych godzin telefon Majki wydzwaniał.
- Cholera jasna, odbierz ten przeklęty
telefon – krzyczała Ruda, kiedy ona przekopywała obładowany ciuchami fotel –
Kto ma czelność budzić nas z samego rana.
- Halo? – odebrała, skracając cierpienie
przyjaciółki.
- Majka? – zdziwił się – Wszystko dobrze?
Z tej strony Zbyszek – zagadka rozwikłana.
- Tak, tak wszystko okej – powiedziała
szybko.
- Nic nie jest okej, nie budzi się
schorowanych ludzi – wydarła się Szymczak i zniknęła w kuchni szukając środków przeciwbólowych.
- Ze mną tak, z nią nie bardzo. Kac morderca, chyba wiesz coś o tym?
- Misiek też umiera, ze mną lepiej –
zaśmiał się – słuchaj wyskoczymy dziś na jakąś kawę? Wczoraj w tym chaosie nie
mieliśmy warunków by porozmawiać, a chciałbym wiedzieć co działo się u ciebie
przez ostatnie lata.
- Jasne, tylko powiedz mi która jest
godzina? – Jego parsknięcie śmiechem mówiło samo za siebie. Zawsze ta sama nie
ogarnięta Majka.
- Dokładnie 10:26 o już 27 – odpowiedział
– Zibi gdzie masz aspirynę –
stłumiony głos Kubiaka odbił się od jej uszu – Pierwsza szuflada po prawej –
odpowiedział przyjacielowi – To jak, 12? Wpadnę po Ciebie.
- Jasne, do zobaczenia – rozłączyła się i
udała do przyjaciółki, która konała na jej kuchennym stole.
Brązowe włosy spływają kaskadą po szczupłych ramionach, co pewien czas
delikatny wiaterek porusza ich końcówki. Koralowa, zwiewna bluzeczka otula jej
tułów, a modne szorty zdobią uda. Duże, ciemne okulary zasłaniają głęboko
niebieskie oczy, a dopełnieniem jest towarzysz. Zbyszek dotrzymuje kroku Majce
opowiadając o karierze, życiu sportowca, podróżach. O tym wszystkim co zmieniło
się od ich ostatniej rozmowy. Dziewczyna od zawsze byłą dobrą słuchaczką, a on
to w niej uwielbiał.
- A miłość? – zapytała
- Miłość? – zdziwił się?
– Gdzie w tym wszystkim wybranka
Twego serca? – trafiła w sedno. Karolina była osoba o której nie chciał dziś
wspominać. Chciał mieć chwilę wytchnienia od tego problemu. Problemu? Czy
stosownie jest nazywać swoją wybrankę problemem? W tym przypadku, owszem.
- Ah! Ta miłość.
- Jest czy jej nie ma?
- Jest. Chyba.
- Co z nią?
- Tutaj podają najlepszą kawę – zmienił
temat i otworzył jej drzwi. Bez słowa wybrali stolik i zamówili gorący napój –
a jak z nią u Ciebie? Kto jest tym szczęśliwcem? – zmieszała się, ale uśmiechnęła.
- Jest Janek. Poznaliśmy się w Stanach,
mieszkał pode mną i pierwszego
dnia po przylocie zalałam go – zaśmiała się.
- Jaki on jest? – nikomu jeszcze nie
mówiła prawdy więc dlaczego on miałabym być
pierwszym?
- Naprawdę kochany. Był przy mnie jak
przestałam grać. Nie wiem co by się stało gdyby nie on - uśmiechnęła się.
Ale jak było naprawdę? Był dla niej oparciem, prawda. Sprawy skomplikowały się
później.
- Jesteś szczęśliwa?
- Takk - zamoczyła wargi w kawie. Z
dnia na dzień kłamała coraz lepiej - Dowiem się co u Ciebie w tych sprawach?
Chyba, że wolisz o tym nie mówić, zrozumiem.
- Na pewno nie jest tak kolorowo jak u
Ciebie - nawet nie wiesz jak się mylisz - Karolinę poznałem jeszcze w
Jastrzębiu. Na początku wielka miłość, świata poza nią nie widziałem i vice
versa. Tam było kolorowo, tutaj już nie jest. Widujemy się w weekendy, a
zaczynamy i kończymy kłótnią o byle co. Z biegiem czasu wydaje mi się, że to
tylko zauroczenie – łyżeczką zataczał okręgi w czarnym napoju – to wszystko
chyba się już wypaliło i nie ma czego zbierać.
- Rozmawialiście o tym?
- Nie – zawiesił się, a ona czekała na
jakikolwiek odzew, dopowiedzenie, rozwinięcie – Próbowałem, ale skończyło się
jej wcześniejszym wyjazdem. Myślę, że już wszystko stracone – zakończył – ale nie
gadajmy o tym – zmienił temat – na długo przyjechałaś?
- Nie wiem, mam nadzieję, że na stałe, ale
wszystko zależy od Janka. Ja wolałabym zostać w Polsce, ale on ma firmę w
Stanach i nie może jej tak zostawić. Teraz przyjechał pomagać ojcu.
- Czym się zajmujesz?
- Trochę pomagałam w firmie, a na ogół zajmuję
się domem – to nie był szczyt jej
marzeń- Janek zawsze twierdził, że nie potrzebuję pracować i woli żebym
siedziała w domu.
- Nie wierzę, nadpobudliwa i narwana Majka
siedzi w domu i gotuje obiadki? – zdziwił się – Proszę, proszę.
- Siedzi spokojnie w domku, jednak można –
nie można, ale trzeba. Dalsze rozmowy skierowane były bardziej na tematy
sportowe.
- Jezu, jestem spóźniona – podskoczyła z
miejsca uprzednio spoglądając na zegarek.
- Coś się stało? – zdziwiła go jej
reakcja.
- Za pięć minut muszę być na lotnisku, aby
odebrać Janka. Zdzwonimy się jeszcze. – wybiegła z kawiarni i tyle ją widział.
Nie mogła złapać żądnej taksówki. Nic. Pod lotniskiem na pewno coś będzie.
Biegła na złamanie karku potykając się o przechodniów. Była spóźniona, a wiedziała,
że to wiąże ze sobą kłopoty. Kłopoty do których przywykła.
Do holu lotniska wleciała
zdyszana i spóźniona piętnaście minut. Nerwowo rozglądała się dookoła by
odnaleźć dobrze znanego jej osobnika. Kawiarnie, sklepiki, kasy, punkty
informacji. Jest. Wysoki Brunet,
elegancko ubrany jakby dopiero co wyszedł z arcyważnego spotkania, a pewnie tak
było. Nerwowo podrygiwał stopą zerkając na zegarek. Obok niego znajdowała się duża,
brązowa walizka. Biznesmen. Kilka głębokich wdechów, pocieszenie się w myślach,
że przecież tak źle nie będzie. Ale będzie. I ruszyła. Spokojnie, umiarkowanie
w jego stronę. Przywykła, ale serca waliło jej jak oszalałe. Chyba nie zrobi
awantury przy tych wszystkich ludziach? Nie zrobi. W mieszkaniu owszem. Tam
rozpęta się piekło.
- Kogo moje
piękne oczy widzą – kłopoty? Czas start – jednak wyraziłaś chęć przyjścia po
mnie – zbliżył się do niej i złapał za nadgarstek. Delikatnie. – Co Cię
zatrzymało?
- Korki –
szybkie kłamstewko.
- Nie
wyglądasz na osobę, która jechała tutaj taksówką – ściskał coraz mocniej – nie kłam
– wycedził przez zaciśnięte zęby – zaciskał swoje palce wokół jej napięstka.
- To boli –
syknęła.
- Ma boleć –
pogardliwy uśmiech nie schodził z jego twarzy – teraz ładnie pocałujesz mnie w
policzek i trzymając mnie za rękę z uśmiechem na twarzy opuścimy lotnisko,
rozumiesz – szybko wypuścił słowa wprost do jej uszu. Zrobiła co kazał. Na jej
szczęście i nieszczęście na postoju taksówek było ich pełno. Z sekundy na
sekundę cisza panująca w pojeździe była
coraz cięższa. Na miejscu byli po długich dwudziestu minutach, a w windzie? W
windzie z chwili na chwile jej serce waliło coraz mocniej. Jego ręka będąca
nadal na nadgarstku brunetki dawała jej do zrozumienia, że na sucho jej to nie
ujdzie. Drzwi mieszkania otworzył z impetem, a ona odebrała od niego walizkę i
zaprowadziła ją do sypialni. Był nad wyraz spokojny i opanowany. Oglądał
mieszkanie jakby był tutaj pierwszy raz, a przecież podczas każdej wizyty w
Polsce tutaj bywał.
- Widzę, że
zakupy zrobione – zajrzał do lodówki, a po chwili siedział już przy stole.
- Kawy? – po
cichu przytaknął przyglądając się jej
każdemu ruchowi. Wstawiła wodę. Wyjęła dwa kubki. Sięgnęła kawę. Nasypała. Oparta o blat czekała, aż czajnik zagwizda.
Nim to się stało poczuła silne ramiona na swoich biodrach. Obrócił ją w swoją
stronę i analizował każdy cal jej twarzy.
- Co było
przyczyną Twojego spóźnienia? – przez chwilę w ogóle się nie odzywała – MÓW –
wydarł się.
- Wczoraj
spotkałam przyjaciela z dzieciństwa i spotkaliśmy się na kawę – spuściła głowę
i szybko wypuściła z siebie to zdanie.
- Kim on
jest? – mówił przez zaciśnięte zęby coraz bardziej ściskając swoje palce na jej
ciele – KIM?!
- Zbyszek,
Zbyszek Bartman, mówiłam Ci kiedyś o nim, pamiętasz? – delikatnie się odsunął i
ujął jej podbródek w palce.
- Zdradzasz
mnie z tym żałosnym siatkarzyną? – drwił.
- Nie
zdradzam Cię, nigdy tego nie zrobiłam – wyparła się i poczuła nieprzyjemne
pieczenie na policzku po którym od razu wypłynęły łzy. W Polsce nic się nie
zmieni.
Tutaj możecie pytać o co chcecie
Seba przypadł wam do gustu co niezmiernie mnie cieszy. Mały Igła.
Weźcie ode mnie te gorączki, bo się topie. Poproszę deszcz!
Całuję xx
Amy i Coma moim ukojeniem.
Jak ten Jan może bić kobietę??? Debil;/
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnych, żeby przekonać się co będzie dalej;d
Pozdrawiam serdecznie, świetny rozdział;)
Jak ona mogła się w ogóle łudzić, że po powrocie do Polski Jan się zmieni? Tacy ludzie się nie zmieniają. Szkoda mi jej, bo nie umie od niego odejść mimo, że on ją tak traktuje, ale to problem każdej z kobiet przeciwko którym jest stosowana przemoc, a w jej przypadku to już jest dość silne zjawisko skoro okłamała nawet przyjaciela. Miała okazje skończyć to "życie" u boku potwora, ale cóż teraz jej się dostanie za spóźnienie na lotnisko, a co będzie później aż strach pomyśleć skoro on jest tak chorobliwie zazdrosny :/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
No tak damski bokser! Nigdy, prze nigdy nie zrozumiem kobiet, które pozwalają na coś takiego. Może to skutek tego, że nigdy nie byłam ofiarą ale znam kobiety, które potrafiły się uwolnić z macek takiego tyrana i wariata. Tutaj ma przyjaciół, którzy mogą jej pomóc uwolnić się od tego życia i strachu!
OdpowiedzUsuńA było już tak miło, dopóki nie pojawił się ten Janek. Majka powinna jak najszybciej pozbyć się go ze swojego życia, może to nie będzie łatwe, ale ma przyjaciół, a zwłaszcza Zbyszka, ktorzy na pewno jej pomogą.
OdpowiedzUsuńRozdział cudny... nie wiem czemu się go czepiasz... ale ty to jak zawsze uparta ;D (kogoś mi to przypomina haha ) Coś czuję że Janek wprowadzi "małe" zamieszanie. Mam nadzieję że Bartman szybko zauważy ślady po uderzeniach... Czekam na next!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział xD hah powiem to szczerze zaczynam bać się tego Jana.. Dlaczego on krzywdzi Maje tak :( Mma nadzieje że Zibi okaże sie bohaterem :* Super , czekam na next :P pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńP.S czyżby Dzik w przyszłych rozdziaach zaprzyjaźnił się z Lilką ?? :)
Tak się zastanawiam, czemu nie powiedziała mu prawdy, bankowo byłoby jej łatwiej. Aż tak się go boi, sądzi, że Janek mógłby jej zrobić krzywdę. Też tak sądzę. I właśnie dlatego powinna wiać od niego jak najdalej, że o poinformowaniu Bartmana nie wspominając.
OdpowiedzUsuńKurczę, jak mi ich szkoda.
Prawda niby zawsze najlepsza, tylko trzeba ją jeszcze z siebie wylać na zewnątrz, a to jest zdecydowanie najtrudniejsze. Może i powinna powiedzieć, ale ona się boi, Boi się, że Jan ją skrzywdzi i dopóki nie pojawi się ktoś, kto sprawi, że będzie się czuć bezpiecznie, to ona nikomu nic nie powie i dalej będzie skazana na te męczarnie ;(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzppe :*
Nominowałam Twój blog do konkursu "Najlepsze Opowiadanie 2013 roku". Nie będę już tu więcej gadać, tylko podaję link do posta. Mam prośbę: poproś swoich czytelników o głosowanie na Twój blog!:) http://kibicowelove.blogspot.com/2013/08/konkurs-najlepsze-opowiadanie-2013-roku.html
OdpowiedzUsuńCzarny charakter musi być w każdej historii... Może to i dobrze, że planujesz się go pozbyć (oczywiście, że dobrze), choć szkoda, że już to zdradziłaś. Gdy to przeczytałam, to jakoś emocje opadły i to całe morze słów, które miałam tu wylać, potępiając tego człowieka i trochę ją, za trwanie w takim związku, gdzieś mi uciekło... Nie rozumiem tego, jak kobieta może pozwolić tak się traktować. I to w dodatku światowa, wydawałoby się że inteligentna osoba. Cóż, może w Stanach była sama i skazana tylko na niego, ale w Polsce ma przyjaciół, więc pewnie będzie łatwiej zrobić ten krok...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny - zwłaszcza początek. Trochę jeszcze nie mogę przyzwyczaić się do tej narracji, ale myślę, że to kwestia czasu...
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
@KateStylees
Mały Igła mooja milość <3333
OdpowiedzUsuńrozdział boski, zresztą tak jak i blog :)
co za cham, prostak, burak itd. z tego Jana.
czekam z niecierpliwością na następny :*
zapraszam do mnie:
http://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com/
Żałuję ,że dopiero tutaj trafiłam, jednak lepiej późno niż wcale prawda? Okrutnie podoba mi się Twój styl pisania i wiedz ,że szybko nie uwolnisz się ode mnie :P
OdpowiedzUsuńMyślę ,że udawanie przed kimś czy przyjacielem z dzieciństwa jakim jest Zbyszek, tego ,że jest dobrze na dłuższa metę nie będzie dobre. Bo przecież nie będzie w nieskończoność udawać ,że wszystko jest okej, kiedy ten potwór, bo nie da się go chyba inaczej nazwać, ją będzie terroryzował? Tak się nie da żyć! Powinna jak najszybciej uwolnić się z tego toksycznego związku w jakim bezsprzecznie tkwi. I cóż się dziwić ,że jak to powiedział Zbyszek ,że nadpobudliwa i żywiołowa Maja siedzi w domu, skoro została sterroryzowana przez tego faceta?
Czekam niecierpliwie na kolejne,
Ściskam ♥